28 sierpnia 2011

5.

Jakiś czas temu powiedziałam sobie, że w weekendy nie powinnam rysować, aby nie dostać świra. Od wszystkiego trzeba czasem odpocząć, aby nabrać nowego oddechu. :) Jakkolwiek przyjemna praca by to nie była, na dłuższą metę wszystko staje się męczące, jeżeli nie jest poprzeplatane mniej lub bardziej aktywnym wypoczynkiem. Ale jednak kiedy nie rysuję, zawsze czuję, że marnotrawię dzień... z drugiej strony naprawdę powinnam to w jakiś sposób rozgraniczyć, bo taki nadmiar pracy (z własnej woli!) prowadzi w końcu do załamki i przemęczenia, czego już doświadczyłam. ;)

Tak czy inaczej są momenty, że dostanę olśnienia. Tak było i tym razem, także kalendarz poszedł na moment w odstawkę, podobnie jak drobny rysunek, który zobowiązałam się wykonać trosze po znajomości (chociaż nie mam zwyczaju rysowania po znajomości). 



Mam nadzieję, że tej pracy nie zepsuję, chociaż tak naprawdę mam duże podstawy, by w to wątpić... bo nigdy jeszcze nie rysowałam tygrysa. :) :) 
Ale czas pokaże - czego nie spróbuję, tego się nie nauczę! :)

27 sierpnia 2011

4.

Gorąco.

Tak niesamowicie gorąco, że nieprzyjemnie mi się rysuje. Z tego powodu porzuciłam zamysł tworzenia czegokolwiek od nowa (zresztą mam tyle zaczętych i nieskończonych prac, o wspominanym wczoraj kalendarzu nie wspomnę), chociaż mnie straszliwie kusi. 

Dokończyłam za to pracę, która leżała od kilku dobrych tygodni na dysku niedokończona:


Pełny rozmiar dostępny na moim koncie na deviantArcie.

26 sierpnia 2011

3.

Dzień trzeci.

Wypadałoby dzisiaj w sumie napisać coś w rodzaju podsumowania. Teoretycznie trudno mówić o podsumowaniu na początek, ale bądź co bądź początek bloga nie oznacza początku... hmmm... kariery. :) Odkąd porzuciłam w kwietniu studia filologiczne i zaczęłam się bardziej przykładać do rysunku, dużo się nauczyłam. Przede wszystkim: cieniowania. Zaczęłam bardziej rozumieć to, że na całokształtościową barwę danej rzeczy, zwłaszcza rośliny, owocu czy twarzy - ale nie tylko - składa się więcej niż jeden kolor w różnych odcieniach. Takie odkrycie dużo mi dało.

Cały czas jednak można powiedzieć, że mam problemy z mieszaniem kolorów. Odkryłam jakiś czas temu pojęcia kontrastu symultanicznego i chromatycznego, poczytałam więcej o oddziaływaniu barw ciepłych i zimnych na siebie i chociaż było to coś, czego miałam teoretycznie gdzieś tam, głęboko w głowie świadomość, to jednak dopiero przeczytanie o tym i uświadomienie sobie tego w pełni nauczyło mnie, że... kontrasty to podstawa dobrej ilustracji! :) I nie tylko ten "klasyczny" światłocień i chiaroscuro, ale właśnie też różnice między barwami. Dla zrozumienia przykładu: spróbujcie kiedyś narysować całą pracę w odcieniach niebieskich i dodać gdzieniegdzie pomarańczowe elementy. :) To jest właśnie to, o czym mówię. :)

Nadal jednak mam problemy z cieniowaniem. Z cieniowaniem samym w sobie i również z jego efektem. Rysunek realistyczny sprawia mi problem, twarze wyglądają jak zniekształcone twarze innych osób. Poza tym cały czas mam problem z proporcjami, który powoli, mozolnie zwalczam, tak samo jak z dłońmi, tylko że z dłońmi jeszcze aż tak nie zwalczam.

Duży problem sprawia mi również rysowanie otoczenia - szczerze zazdroszczę tym wszystkim speedpaintingowcom, którzy rysują otoczenie tak szybko, tak świetnie, z samymi tylko plamami barw. Chciałabym tak umieć, ale nie potrafię - za dużo jest u mnie w moich pracach wygładzania, braku pomysłu i perspektywy. Przykład chociażby poniżej:



Miałam w zamiarze zrobić tego pierwszą z prób rysowania otoczenia, ale... o matko, straszna próba. :) Smok i jego przyjaciel (przyjaciółka?) to oczywiście tylko szybki, wstępny szkic, co do którego uznałam, że jest totalnie pozbawiony proporcji. Z drugiej strony mój drugi połówek, który również ma co nieco do powiedzenia w kwestii rysunku - a jeśli tego połówka zestawić ze mną, to można uznać, że jest ekspertem w dziedzinie smoczurów :) -  uważa, że wprost przeciwnie, i że te wypchnięte barki i zadek smoka są jak najbardziej w porządku. No cóż, zobaczymy czy w ogóle do tego wrócę, bo mnie jednak drażni mój brak umiejętności w rysowaniu teł. Chciałabym się pobawić w rysowanie ich, ale nie wiem, jak i z jakimi pędzlami (sic!) się za to zabrać i jak sprawić, aby tła nabrały głębi. No ale cóż, trzeba to potrenować! :)

Problem sprawiają mi także zwierzęta, chociaż z drugiej strony chyba coraz lepiej zaczynam rozumieć ich "strukturę". Czas pokaże, może powinnam rysować też więcej zwierząt? I tych istniejących, i nieistniejących?

Do tego dochodzi brak zrozumienia perspektywy. Chociaż dorwałam ostatnio książkę, gdzie jest chyyyba mniej więcej objaśniona, więc nad nią też w swoim czasie będę ślęczeć. Na razie wiem, że jest bardzo ważna i że nijak nie wiem, jak ją ugryźć. :) Jest to dla mnie tym śmieszniejsze, że w trakcie swojej edukacji matematycznej nigdy nie miałam problemów z bryłami i wyobraźnią przestrzenną, a w zwykłym rysunku nacinam się na nią jak na brzytwę. :) No cóż, bywa, nie poddam się i na pewno w swoim czasie spróbuję ją w pełni zrozumieć.

Z jeszcze innych? Brak nadawania postaciom dynamiki i większych emocji. Nad tym na pewno popracuję wkrótce.

Jest wiele innych rzeczy, których w powyższym nie uwzględniłam: chyba przeraziłabym się, jak wielu rzeczy jeszcze nie wiem. :) Ale grunt to dążyć stale do perfekcji...! Mam nadzieję, że kolejne podsumowanie tego typu będzie przyjemnym zaskoczeniem, że się trochę poprawiłam. :)

Z kwestii bardziej "przyziemnych" mogę powiedzieć, że skończyłam rysować pufka. Robota z kalendarzem stoi cały czas w takim miejscu, w jakim stała, ale fakt faktem, że czas się już za niego wziąć.

Także: do ołówka! :) Czy też lepiej: piórka od tabletu. :)

25 sierpnia 2011

2. Nie lubię nadawać nazw postom



Nastał dla mnie najwyższy czas, aby poważnie pomyśleć o kupnie nowych rysików do tabletu. Nigdy nie miałam jeszcze okazji wymienić rysika, ale piórko zdecydowanie tego potrzebuje po chyba ponad dwóch latach całkiem intensywnej (zwłaszcza ostatnio) eksploatacji. Coraz trudniej mi się nim rysuje i coraz mniej w tym precyzji. Muszę poszperać w sieci. :)

Ślęczę teraz na zmianę nad rysunkiem słodkiego zwierzaka (pufka) na Concept Art Battle na Digarcie i nad kalendarzem dla dzieci.

Pufek co prawda już prawie skończony, ale wolę go jeszcze nie pokazywać, zaczekam, aż deadline będzie bliższy. :) Chociaż wcale bym się nie zdziwiła, jeśli o pufka chodzi, gdyby miał zostać zdyskwalifikowany: miał być okrągły i "pufkowaty", tymczasem ten mój przypomina bardziej mocno zmutowaną sowę niż okrągłą, puszystą kuleczkę. Pozwoliłam sobie chyba na trochę za dużo inwencji twórczej, ale bardziej to jednak potraktowałam jako możliwość stworzenia ciekawej pracy do portfolio niż czegoś stricte "do wygrania". No ale czas pokaże, tak czy inaczej jestem osobiście całkiem zadowolona z tej pracy. I przy okazji narobiłam sobie jeszcze chęci na narysowanie smoka. :)

Tymczasem jeśli o kalendarz chodzi mam za sobą styczeń, grudzień i jakieś dziewięćdziesiąt pięć procent września. :) Tak, nie ma to jak "robienie nie po kolei".


Mam nadzieję, że jest wystarczająco słodziaśnie...? Jeżeli komuś podoba się taki styl rysowania zwierzaków, zapraszam również do obejrzenia kilku innych poprzez kliknięcie na ten link.

24 sierpnia 2011

1. Przywitanie



Nie lubię pisać wstępów.

W liceum uczyli mnie, że wstępy w tekstach literackich pisze się na końcu, aby objąć cały środek swojego rodzaju ramą, uwzględniając od razu to, co w nim naprawdę jest, a nie to, co teoretycznie może w nim być. Oczywiście, mówiąc o tekście literackim odnoszę się tutaj do bloga. Trudno tak czy inaczej napisać wstęp do czegoś, co jeszcze realnie nie istnieje, poprzestanę więc tylko na krótkiej informacji, że chciałabym, aby blog był swojego rodzaju dziennikiem mojego rozwoju jako ilustratorki. Może będzie dla niektórych ciekawym czytadłem, może dla jeszcze innych inspiracją, a może swoistą kartą zapoznawczą z moją osobą. :)
Za każdą szczerą, ale grzeczną krytykę serdecznie dziękuję. Przyjmuję ją z przyjemnością, zwłaszcza jeśli dotyczy moich najnowszych prac. Od razu zastrzegam jednak, że każdy komentarz pozbawiony zupełnie kultury osobistej będzie przeze mnie usuwany.

Miłego czytania i dziękuję za odwiedziny, z nadzieją, że uda mi się w ten blog tchnąć jakieś życie. :)