26 listopada 2011

18.

Dzień 94.

Ciągle coś zaczynam i tego nie kończę. Mogłabym skończyć wreszcie pracę z ważkami, której WIPa można obejrzeć w notce 16., tak samo jak mogłabym skończyć masę innych. Ale póki mam wenę na inne rzeczy, to rysuję inne rzeczy - w końcu wszystko nas trochę uczy. :) Zaczęłam też rysować lodowe miasto, pierwotnie na CAB na digarcie, ale uznałam, że moja praca jest tak fatalna, że wstyd ją gdziekolwiek pokazywać, więc ją skończę, kiedy mi się zachce (albo i nie zachce) i pokażę co najwyżej na tym blogu. ;) No ale nic, grunt to się uczyć, kiedyś będzie lepiej.

Poza tym zaczęłam też czytać podręczniki do rysunku, niestety wszystkie najlepsze są w sieci dostępne wyłącznie po angielsku... a muszę przyznać, że ta angielszczyzna ma dość wysoki jak dla mnie poziom. No ale jakoś dzielnie powoli sunę przez te angielskie zdania, więc kto wie? - może dotrwam do końca chociaż pierwszego podręcznika, choć moje ambicje sięgają oczywiście wszystkich, które już sobie zgromadziłam na dysku, no ale zobaczymy. :) Poziom języka i częste zerkanie w słownik dość odrzucają, chociaż może poza poziomem rysunku w górę podbije się również mój poziom angielskiego. ;)

Także powoli, ale do przodu.

21 listopada 2011

17.

Dzień 89.

Kilka dni temu mówiąc kolokwialnie pyknęłam sobie fanart Disneya, co by zobaczyć, czy umiem rysować w takim typowym, Disneyowskim stylu. Chyba umiem?... ;) Praca po kliknięciu na nią powiększa się. :) Z cztery godziny roboty, poprzeplatane surfowaniem po sieci. Jasmine należy oczywiście do Disneya, jeżeli chodzi o pozę nie wzorowałam się na niczym. ;)


Poza tym zabrałam się ostatnio też za ćwiczenia rysowania twarzy, jej poszczególnych elementów i tak dalej. I muszę wreszcie poćwiczyć rysowanie dłoni... Niżej jedna z prac, które skrobnęłam dla treningu. Wygląda bardzo średnio, zwłaszcza to jedno krzywe oko (choć drugie niewiele lepsze), wiem. ;) Nie wzorowane oczywiście na niczym, bo nie uznaję za twórcze przerysowywania istniejących twarzy. ;) Kiedyś wreszcie osiągnę poziom, który pozwoli mi na kreowanie własnych twarzy, które będą wyglądać przy tym realistycznie... ;) Tak czy inaczej dużo pracy przede mną. :) 


Troszkę podciągnęłam się z anatomii, jak patrzę wstecz na poprzednie miesiące, chociaż to nadal zdecydowanie za mało. W głowie roi mi się od pomysłów na nowe rysunki i mam nadzieję, że wkrótce pokażę coś nowego (i skończonego). :)

11 listopada 2011

16.

Dzień 79.

Ponieważ ostatnio rysuję prawie wyłącznie rzeczy, których za bardzo nie mogę gdziekolwiek opublikować, blog zdaje się milczeć. :) Wczorajszej nocy (dzisiejszej? :)) zaczęłam rysować kolejna pracę treningową, co by się uczyć kolorowania. Praca oczywiście nieskończona. ;)


1 listopada 2011

15.

Dzień 69.

Pracuję cały czas nad technikami kolorowania, aby zobaczyć, która byłaby najlepsza. :)

Jakieś dwa tygodnie temu zaczęłam maziać Czerwonego Kapturka, zobaczymy, czy go skończę czy po czasie uznam, że jest beznadziejny i wezmę się za coś innego. :D


Ale muszę pamiętać, aby koniecznie jakby co zmienić pistolet na bardziej nowoczesny. ;)

Co jeszcze? Szybka praca, która miała być moją karykaturą, ale wyszła przepotworna. Ale wklejam ją tutaj, bo wiem, że stworzenie fajnej karykatury to kwestia czasu, a miło będzie potem spojrzeć na to, jaki postęp osiągnęłam. :)



I na sam koniec: skończona wczoraj, helołinowa praca, w której testowałam inny styl kolorowania niż do tej pory:

Większa wersja do zobaczenia TUTAJ
:)